
"Jak dotąd w najgorszej sytuacji jest Europa Zachodnia, w tym 🇪🇸 🇨🇵 🇩🇪 🇨🇭 a zwłaszcza 🇮🇹 które znalazły się na skraju społecznej katastrofy (...)". Mocny głos prosto z Krakowa 🔊Zapraszam do przeczytania mojego felietonu dla Tygodnika Nowohuckiego "Głos" ⤵️⤵️⤵️ "Przetrwamy" Wszystko, czym dotąd żyły media, zeszło dziś na dalszy plan. Nawet telewizje i gazety, które należą do zagranicznych właścicieli, chociaż cały czas sączą antyrządowy jad, zmuszone zostały do relacjonowania ataku zarazy, której centrum przeniosło się teraz z Azji do Europy. Jak dotąd w najgorszej sytuacji jest Europa Zachodnia, w tym Hiszpania, Francja, Niemcy, Szwajcaria, a zwłaszcza Włochy, które znalazły się na skraju społecznej katastrofy. Również Stany Zjednoczone zostały zaatakowane, podczas gdy Afryka i Ameryka Południowa jak dotąd łagodnie przechodzą pandemię koronawirusa. W tej sytuacji w Polsce możemy się cieszyć, że jak na razie udało się nam ograniczyć tempo rozszerzania zabójczej choroby, chociaż musimy liczyć się z faktem, że cała gospodarka światowa została mocno osłabiona i że kryzys gospodarczy nie ominie także Polski. Trzeba więc działać na dwóch frontach: walki z zarazą i ograniczaniem jej skali oraz przeciwdziałaniu gospodarczym i społecznym skutkom, które mogą okazać się bardzo bolesne. Co zrobimy gdy pandemia potrwa jeszcze wiele tygodni, a może nawet miesięcy? Na Zachodzie, gdzie liczba zarażonych w kilku krajach przekroczyła już 20 tysięcy, a we Włoszech nawet 50 tysięcy, wprowadzane są teraz jeszcze surowsze zakazy niż u nas, np. zakaz opuszczania domów albo blokada miast. Na szczęście Polska wyprzedzała inne państwa w restrykcjach takich jak zamknięcie granic czy zamknięcie restauracji i barów, a następnie także szkół i uczelni, dzięki czemu tempo rozwoju zarazy jest nieco mniejsze. Jeżeli jednak zaraza nie wygaśnie trzeba będzie zmierzyć się z poważnym kryzysem, upadkiem wielu firm, rosnącym bezrobociem, kłopotami z zaopatrzeniem, drożyzną. Epidemiolodzy przewidują, że wirus może zacząć ustępować w końcu kwietnia, nie jest to jednak pewne. W każdym razie musimy być przygotowani na przynajmniej okresowe zaciskanie pasa. Opozycja zachowuje się tak, jakby chciała utonąć razem z zatopionym państwem. Żałosne figury kandydatów w wyborach prezydenckich liczą już wyłącznie na katastrofę gospodarczą, która pozwoli im, mnożąc niemożliwe do spełnienia obietnice, pozyskać naiwnych wyborców. Stosują taktykę „im gorzej, tym lepiej” i nawołują do likwidacji państwa poprzez krótkotrwałe rozdanie całego budżetu. Później zabraknie na wypłaty wynagrodzeń, emerytur, zasiłków itd., ale dla nich nie miałoby to już znaczenia, gdyby tylko udało się im odzyskać władzę. Ponieważ jednak poparcie dla opozycji maleje, czarny scenariusz nam nie grozi i państwo polskie będzie nadal funkcjonować odpowiedzialnie i w najszerzej rozumianym interesie wszystkich obywateli. Ważne znaczenie ma przestrzeganie dyscypliny i stosowanie się do zaleceń władz sanitarnych. W przeciwieństwie do Włochów czy Francuzów, Polacy zachowywali się dotąd rozsądnie, a nakazy stosowania kwarantanny czy unikania zgromadzeń publicznych były powszechnie respektowane. Nie dajmy się więc oszukiwać opozycji, która wciąż twierdzi, że rząd nie daje sobie rady w sytuacji kryzysowej. Na tle innych państw, szczególnie w Zachodniej Europie, wypadamy bardzo dobrze. A jeżeli do maja epidemia przygaśnie, to wybory prezydenckie odbędą się w normalnym czasie i rząd, we współpracy z prezydentem, będzie mógł zrealizować program wyprowadzenia Polski z kryzysu. Ryszard Terlecki