
❗ "W Polsce przeprowadza się około 2000 testów dziennie, dzięki czemu można się przekonać, czy osoby z charakterystycznymi objawami rzeczywiście są zarażone". Zapraszam do lektury mojego felietonu dla Tygodnika Nowohuckiego "Głos" ⤵️⤵️⤵️ Opozycja w czasach zarazy Można było sądzić, że wielka skala pandemii, która uderzyła w Europę, w tym – chociaż szczęśliwie w nieco mniejszym stopniu – w Polskę, przynajmniej na jakiś czas wyciszy antyrządowe wybryki opozycji. Tak się nie stało. Wprawdzie opozycyjni politycy, delegowani do udziału w telewizyjnych i radiowych dyskusjach, gorliwie deklarują współpracę „ponad podziałami”, to równocześnie nie zamierzają powstrzymać się od nieustannego atakowania rządu i prezydenta. Kidawa-Błońska, kandydatka na najwyższy urząd w państwie, która wielokrotnie deklarowała gotowość zakończenia politycznej wojny, równocześnie wystąpiła z absurdalnym pomysłem, którego celem było zdyskredytowanie działań Ministerstwa Zdrowia. Zażądała natychmiastowego zwołania Sejmu i przyjęcia ustawy, dzięki której każdy obywatel mógłby w każdej chwili zażądać przeprowadzenia na nim testu na obecność koronawirusa. W Polsce przeprowadza się około 2000 testów dziennie, dzięki czemu można się przekonać, czy osoby z charakterystycznymi objawami rzeczywiście są zarażone. Wtedy można izolować je na oddziałach zakaźnych w szpitalach, a równocześnie poddać kwarantannie tych, którzy mieli z nimi kontaktowali. Wyobraźmy sobie teraz, że laboratoria zostałyby praktycznie zasypane tysiącami testów, robionymi przez każdego, kto chciałby wiedzieć, czy – nawet przy braku objawów – przypadkiem nie został zarażony. Cała machina walki z zarazą zawaliłaby się w ciągu jednego dnia. Jak trzeba dużo złej woli i jak rozpaczliwie mało wiedzy i wyobraźni, aby wystąpić z podobnym pomysłem. Tymczasem bezmyślność Kidawy-Błońskiej natychmiast znalazła naśladowców. Z podobnym pomysłem w kilka dni później wystąpili senatorowie Platformy pod wodzą niezastąpionego Grodzkiego, czyli – pożal się Boże – marszałka Senatu. Wprawdzie sondaże pokazują, że ministra Szumowskiego obdarza zaufaniem zdecydowana większość Polaków, mnożą się na niego ataki opozycyjnych krzykaczy. Jeden z najgłupszych całkiem poważnie zarzucił ministrowi, że… się modlił. Posłowie opozycji wciąż usiłują szukać dziury w całym i podważać powszechne przekonanie, że rząd wykazał się odwagą w podejmowaniu decyzji i skutecznością w ograniczaniu rozprzestrzeniania się wirusa. Chwalą go za to zagraniczne media, m.in. hiszpańskie, włoskie i niemieckie. Nie wiemy co jeszcze się stanie, ale na razie Polska pozostaje krajem, w którym liczba zarażonych, a także liczba zmarłych, jest nieporównanie mniejsza niż w krajach zachodniej Europy. Kampania na czas epidemii zamarła, a kandydaci opozycji nie mają czym zainteresować opinii publicznej. Co do powiedzenia może mieć Kosiniak-Kamysz, minister w rządzie Tuska, najsłabszym w ciągu ostatniego 30-lecia? Co ma do zaproponowania Biedroń, który nie sprawdził się nawet jako prezydent niewielkiego Słupska? Nie mówiąc już o pozostałych, Hołowni czy Bosaku, których kandydatury są tyleż śmieszne, co porażające brakiem jakichkolwiek kompetencji. Opozycja, mająca świadomość swojej słabości, oczywiście domaga się przełożenia wyborów. Nadzieja, że dzięki temu zyska więcej czasu i zdoła zareklamować swoich kandydatów, jest całkowicie bezzasadna. Rząd dobrze sprawdza się w czasie epidemii, a popierany przez ten rząd prezydent, może być raczej pewny drugiej kadencji. Decyzja co do ewentualnej zmiany terminu wyborów zapadnie za kilka tygodni i będzie zależeć od rozwoju bądź wygasania inwazji koronawirusa. Ryszard Terlecki